Wracamy do Lagos i jedziemy pooglądać f. Są to wysokie na 20 metrów pomarańczowe klify z pięknymi grotami, jaskiniami, zatoczkami i przesmykami, otoczone mieniącym się różnymi odcieniami oceanem. My Ponta da Piedade podziwiamy z góry.
Po południu robimy wypad do miasta, po drodze podziwiając lokalną architekturę.
W jednej z lokalnych knajpek jemy coś niesamowitego – cataplanę. Cataplana to tradycyjne danie portugalskie, charakterystyczne dla regionu Algarve, jego nazwa wzięła się od nazwy specjalnego garnka (coś jak wok z pokrywką), w którym się ją przygotowuje i potem podaje. Nasza cataplana składała się z owoców morza – mul, krewetek, ośmiorniczek i wołowiny. Wszystko to było w przepysznym sosie. Jednym słowem – REWELACJA!
Ostatni dzień w Algarve spędzamy na plażowaniu, następnego dnia rano śmigamy do Lizbony i potem do domu. Całkiem szczerze przyznam, że nie miałam pojęcia, iż to aż tak urokliwy kawałek świata i zupełnie niedaleko.