31 sierpnia 2014, dzień 17
To już jest przegięcie – jesteśmy w Afryce, a na termometrze tylko 5 stopni Trzeba wskoczyć w długie spodnie bo w spodenkach chyba zamarzłabym. Całe szczęście na śniadanie mamy gorące parówki i jajecznicę plus gorąca herbata – więc to ciepełko rozgrzewa człowieka od środka. Oczywiście o żadnym prysznicu nie ma mowy – byłoby to chyba samobójstwo w tej sytuacji Erastus zaczyna nam wyliczać, że to już czwarty dzień, jak się nie kąpiemy ale po dokładnym przeliczeniu wychodzi nam, że – po pierwsze: dopiero trzeci, a po drugie: oboje zgodnie stwierdzamy, że jeszcze nie śmierdzimy więc nie jest tak źle Po śniadaniu szybka toaleta w „królewskiej łazience” nad brzegiem rzeki. Dziś towarzyszy nam w niej ogromny „plaskaty” pająk, który tak zlał się z otoczeniem, że ledwo go zauważyliśmy. To pająk z rodziny spachaczowatych, która cechuje się właśnie spłaszczonym ciałem i bardzo długimi odnóżami. Co ciekawe, pająki te mogą poruszać się bardzo szybko we wszystkich kierunkach: do przodu, bokiem lub zasuwać do tyłu. Na całe szczęście nie są niebezpieczne dla ludzi. Czytaj więcej…