A tak wyglądała nasza mapa podróży:
Kategoria - Singapur, Malezja i Brunei
Trzytygodniowa wyprawa do Azji Południowo-Wschodniej – sierpień-wrzesień 2013 r.
Zaraz rano jedziemy na lotnisko, nie obyło się bez niespodzianek bo pani z recepcji zapomniała zamówić nam taksówki. Jest przed 7 rano, ulice puste, recepcja zamknięta, jak my się teraz dostaniemy na lotnisko. Stoję na pustej ulicy i nagle jedzie taxi, zatrzymujemy i ufff, jedziemy na lotnisko. W samolocie pani uprzejmie informuje nas, że jak mamy narkotyki to jednym słowem mamy przegwizdane tzn. że grozi nam kara śmierci, ot takie przypomnienie
Po wylądowaniu, szukamy, gdzie by tu oclić naszą butelkę wina z Borneo (lecąc z Malezji do Singapuru, każda ilość alkoholu podlega zgłoszeniu i ocleniu). Prześwietlamy naszą walizkę, panowie celnicy pytają, czy mamy coś do oclenia, mówimy, że tak, że butelkę wina ryżowego. Śmieją się z nas i puszczają bez płacenia podatku Czytaj więcej…
Dziś lecimy na Langkawi. Na lotnisko, terminal LCCT Air Asia jedziemy taxi tym razem prawie godzinę (90 MYR). Tuż po 12 jesteśmy na miejscu, bierzemy taksówkę (26 MYR) i jedziemy jakieś 20 min. do naszego hotelu. Na wyspie nie ma publicznego transportu, ceny taksówek są ściśle określone, podając miejsce od razu zna się cenę.
Mieszkamy w bardzo przyjemnym Sunset Beach Resor, rezerwowanym mailowo z Polski (na bookingu nie było już ofert) za 825 MYR za 3 noce. Nasz hotel mieści się przy plaży Tengah, która jest zaraz za główną plażą Langkawi – Cenang. Składa jest z małych domków umieszczonych pośród zieleni. My mieszkamy najbliżej plaży, i jak to nazwała przesympatyczna właścicielka – in the jungle
Dziś nasz ostatni dzień w Kuala Lumpur. Na pierwszy ogień idzie Świątynia Sin Sze Si Ya w Chinatown. Czytaj więcej…
Dziś przed nami piękny dzień – jedziemy do Cameron Highlands na wzgórza herbaciane. Trip zarezerwowaliśmy jeszcze w Polsce, zupełnie na wariackich papierach. Szukając lokalnych agencji, natrafiłam na ofertę Anuara Ismail’a i po szybkiej wymianie e-maili mamy zaklepaną wycieczkę (330 MYR/os z biletami wstępów i lunchem). Gdyby ktoś kiedyś wybierał się na te wzgórza to szczerze polecam Anuara – jest rewelacyjny!!!
Tak więc po śniadanku, o 7:30 przyjeżdża po nas Anuar, wsiadamy do luksusowego samochodu z Wi-Fi i jedziemy. Podróż trwa jakieś 3 godziny, najpierw jedziemy jakieś 150 km autostradą, a następne 60 km…. ale to potem…
W samochodzie Anuar wypytuje nas, jak my ze zdrowiem, jak znosimy podróż samochodem, czy nie chorujemy na chorobę lokomocyjną i czy zjedliśmy lekkie śniadanie. My oczywiście mówimy zgodnie z prawdą, że nie mamy problemów z jazdą, a co do śniadania, to nie było ono takie lekkie Anuar mówi, że droga do Cameron jest bardzo kręta, i że prawie wszyscy jego klienci chorują. My na to, że jesteśmy twardzi i na pewno chorować nie będziemy Na końcu autostrady zatrzymujemy się na toaletę (w życie nie widziałam tyle kabin, ja byłam chyba w kabinie nr 27 ) i na pyszną kawę – chyba pierwsza, jaka nadawała się do picia od początku naszej wyprawy. Czytaj więcej…