Coraz dalej…

Trzeci most

2 września 2014, dzień 19

Wstaje kolejny piękny dzień, a my razem z nim. Dziś czeka nas wyjazd to jednego z najdzikszych zakątków Afryki – Rezerwatu Moremi. Jeszcze zanim wpadliśmy na pomysł wyjazdu do Botswany, natrafiłam na książkę Petera Allisona „Ucieka tylko jedzenie”. Peter, który przez wiele lat był przewodnikiem właśnie w Moremi, opisał w niej, w sposób niezwykle zabawny i ciekawy, swoje przygody, zarówno ze zwierzętami, jak i turystami. Książkę pochłonęłam w jeden wieczór, a zawarty w niej obraz rezerwatu był tak cudowny, że postanowiłam, że kiedyś też odwiedzę to miejsce. Co prawda, nie będzie to Mombo Camp, w którym pracował Peter (jedno z najbardziej luksusowych miejsc w całej delcie – tam pojedziemy, jak wygram w końcu w lotto ), ale wyjazd do Moremi był więcej niż pewny. Czytaj więcej…

Delta Okavango: wodą, lądem i z powietrza

1 września 2014, dzień 18

Po wczorajszym labowaniu dziś czeka nas nieco bardziej intensywny dzień. Zaraz po śniadaniu jedziemy do Maun, gdzie z miejscowego lotniska (które, mimo iż malutkie, ma status międzynarodowego) polecimy nad jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi – Deltę Okavango. Lot zarezerwowaliśmy poprzedniego dnia, zatrzymując się w miasteczku na lunch. Na lotnisku znajdują się biura, które oferują przeloty nad deltą. Odnajdujemy biuro Kavango Air, uiszczamy opłatę na lot (350 USD) i, jak to na lotniskach bywa, przechodzimy przez szybką odprawę i kontrolę i już możemy udać się do naszego samolotu, a raczej samolociku  Czytaj więcej…

Ptaszarnia znad Thamalakane

31 sierpnia 2014, dzień 17

To już jest przegięcie – jesteśmy w Afryce, a na termometrze tylko 5 stopni Smile Trzeba wskoczyć w długie spodnie bo w spodenkach chyba zamarzłabym. Całe szczęście na śniadanie mamy gorące parówki i jajecznicę plus gorąca herbata – więc to ciepełko rozgrzewa człowieka od środka. Oczywiście o żadnym prysznicu nie ma mowy – byłoby to chyba samobójstwo w tej sytuacji Biggrin Erastus zaczyna nam wyliczać, że to już czwarty dzień, jak się nie kąpiemy  Biggrin ale po dokładnym przeliczeniu wychodzi nam, że – po pierwsze: dopiero trzeci, a po drugie: oboje zgodnie stwierdzamy, że jeszcze nie śmierdzimy więc nie jest tak źle Biggrin Po śniadaniu szybka toaleta w „królewskiej łazience” nad brzegiem rzeki. Dziś towarzyszy nam w niej ogromny „plaskaty” pająk, który tak zlał się z otoczeniem, że ledwo go zauważyliśmy. To pająk z rodziny spachaczowatych, która cechuje się właśnie spłaszczonym ciałem i bardzo długimi odnóżami. Co ciekawe, pająki te mogą poruszać się bardzo szybko we wszystkich kierunkach: do przodu, bokiem lub zasuwać do tyłu. Na całe szczęście nie są niebezpieczne dla ludzi. Czytaj więcej…

Mahango Game Reserve

30 sierpnia 2014, dzień 16

Rano wstajemy lekko zmarznięci. Do tej pory bielizna termiczna leżała spokojnie w walizkach, ale chyba trzeba będzie się z nią przeprosić Smile Noc nad rzeką jest jednak chłodniejsza niż w głębi lądu. Szybko stawiamy czajnik na butli gazowej i robimy dużo gorącej herbaty. Dzięki Bogu słońce, mimo że ledwo nad horyzontem, już trochę grzeje. Śniadanie zamiast przy stoliku, jemy stojąc właśnie w słońcu i grzejąc się. Jeszcze tylko poranna obowiązkowa kawa i można ruszać na spotkanie przygody. Dziś w planach wojaże po Mahango Game Reserve. Czytaj więcej…

Nad brzegiem Kavango

29 sierpnia 2014, dzień 15

Po nocy w totalnej głuszy czas rozpoczynać kolejny dzień pełen przygód. Ale najpierw musimy uwiecznić na zdjęciach to miejsce. A więc to nasze obozowisko:

Czytaj więcej…